Witam ja i mój malutki Spoksik :)

KAMYCZEK

Witam wszystkich forumowiczów. W swoim życiu mialam trochę chomiczków i duzo z nimi przeżyłam... Smile

pierwszy był dzungarski "pikuś" [*] jako, że pierwszy to najlepiej go wspominam...kochany przesłodki...itd. Poźniej miałam parke syryjskich dostałam je na prezent w szkole samiczka była bardzo duża (prawie jak świnka morsk) i bardzo agresywna chłopczyk był młody i bez problemu udalo się go oswoić Smile

natomiast pary z nich nie było. Kolejna parka tym razem dobrana Wink

i mająca potomstwo to Pysia i Ozi dwa syryjczyki wspaniałe chomiczki niestety starość też ich dopadła... Sad

poźniej długo nie mialam chomiczka bo bardzo przezywam strate każdego z nich...aż pewnego dnia.... w bardzo zimne popołudnie (październik)kiedy wracałam z pracy na klatce schodowej zobaczyłam pudełko, ale przeszłam obok obojętnie po 2-3 godzinach wychhodzilismy (ja i mój obecny mąż) na spacer z pieskami i On podniósł pudełko patrzy a tam chomik.... i wiedział, że juz bedzie u nas Smile

ze spaceru we dwoje juz byly nici Smile

bo wzięłam przemarzniętego chomcia (dzungarski) do domu i od razu zrobiłam tymczasowe spanie w Terarium (ponieważ wcześniejsze wyposażenie po moich chomciach oddalam) był malutki (skulony, bo wygladał już na dużego chomika) przemarzniety i prawie sie nie ruszał... sprawiłam mu ciepłu domek i po paru dniach wrocil do siebie żył 2.5 roku Smile

miał na imię dżungi Smile

i pewnego dnia zachorował ( coś mu się zrobiło na oczku mial opuchnięte) poszłam do weterynarz, ąle ona zamiast mu pomóc to go zabiła swoja niewiedza... Sad

juz nigdy do niej nie poszłam nawet z psem... Następny był Tuptuś syryjski Smile

śliczny rudzielec niestety tez zachorował i niedawno musialam go uspić, ale tey razem byłam u specjalisty od gryzoniów tyle tylko, że choroba była prawie niewidoczna a od środka zrobiła spustoszenie w ciele chomcia i nie było juz ratunku.... Sad